Cześć, w końcu ja coś publikuję, Cass naprawdę dużo tu dodaję, ja natomiast mam mnóstwo pomysłów i zero weny. Na ten fan fiction przewiduję maksymalnie pięć do sześciu rozdziałów, bez prologu ani epilogu./Payno
Cholera jasna! Znowu spóźniłam się na autobus. Czy naprawdę niepunktualność i wrodzony talent
niewyrabiania się w czasie, to najbardziej charakterystyczne cechy Seanit O'Neill? Usiadłam na przystanku czekając na inną linię, która zawiezie mnie do pracy. Karcąc siebie w myślach, rozmyślałam ile z powitania nowego pracownika stracę. Podobno nowy jest dwudziestoletnim Polakiem, bardzo przystojnym z resztą, a ja nie lubię tracić szansy na podryw. Już taka moja natura, lubię polować, jak namierzę zwierzynę, to muszę ruszyć do ataku.
Mocny podmuch wiatru wyrwał mnie z zamyślenia i gwałtownie podniosłam głowę, zatrzymując wzrok na przystanku po drugiej stronie ulicy. Patrzył się, cholera, prosto w oczy. Mimo czteropasmowej jedni, dzielącej nas, przyglądałam się tym oczom, jakbym chciała wypalić te piwne źrenice. Brunet, wzrostu, na oko metr siedemdziesiąt osiem, czarne, wąskie spodnie, czarny opięty T-shirt, uwydatniający sztywny tors chłopaka, oraz czarna, skórzana kurtka. Nie wiem ile trwał nasz kontakt, ale przerwał go pieprzony tramwaj. Mając nadzieję, że zaraz znowu znajdę to spojrzenie, trwałam wciąż w tym samym punkcie. Jednak pojazd porwał klienta.
I
***
Biegłam z przystanku, do salonu zostało mi dosłownie pięćdziesiąt metrów. Prawie wyłamując drzwi wpadłam do lokalu i wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Przy punkcie informacyjnym stało wielkie koło, które tworzyły dosłownie wszystkie laski z mojej pracy, a w środku stał prawdopodobnie nowy. Kurwa mać. To było uosobienie moich marzeń. Wysoki, niebieskooki brunet, z gęstymi, ułożonymi w nieładzie włosami. Obdarował mnie śnieżnobiałym uśmiechem, gdy wyczuł moje zakłopotanie. Wyciągnęłam dłoń w geście przywitania i przedstawienia mojej osoby. Chłopak złapał ją delikatnie, wyczułam jak przejechał kciukiem po moich knykciach, żeby potem musnąć je swoimi pełnymi wargami. Patrzył mi się w oczy, tak natarczywie szukał w nich czegoś. Chyba go rozgryzłam. To był typ gentlemana, lubię takich, są dobrzy w łóżku. Um, tak więc był cholernie przystojny. Wiedziałam, że dziewczyny zabijały mnie mentalnie, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. -Przepraszam za spóźnienie, jes...- zaczęłam, ale nie było dane mi skończyć.
-Autobus, spóźniaro?- jeb się Keira.
-Widzę, że ktoś bawi się w słowotwórstwo. Szkoda, ze nie miałaś takiego zasobu słów, kiedy prawie mieliśmy zamówienie na piętnaście kanap "Copenhagen".- wszyscy pękli, dosłownie płakali ze śmiechu, biedna Kiera, pewnie już prawie miała chłopaka w garści, ale sądząc po tym, że on sam też chichotał, zepsułam jej wszystko.- Jestem Seanit O'Neill, jakie stanowisko ci przydzielili?- rzuciłam śmiało.
-Jestem Piotr, zamówienia i zlecenia.- jaki on był przecudowny, o Boże!
-To masz szczęście, bo wylądowałeś na stanowisku razem z najlepszą pracownicą w tym miejscu.- w Kierze dosłownie się gotowało, mogę przysiądz, że widziałam jak para z jej uszu wypełniła salon. Patrząc prosto w jej wściekłe oczy, złapałam Piotra za rękę i pociągnęłam do swojego biura. Zamknęłam drzwi i powiedziałam chłopakowi, że ma się rozgościć. Zrobiłam nam kawę irlandzką, choć nie popieram spożywania alkoholu w pracy. Usiedliśmy na sofie, oddzielonej od reszty gabinetu szafką.
-A co znaczy twoje imię? Z tego co wiem, to tradycyjne, typowe irlandzkie imiona znaczą coś.- Piotr dowiedział się o tym, że jestem Irlandką od pokoleń. Moje szlacheckie nazwisko i piękne, tradycyjne irlandzkie imię nie są przypadkowe.
-Jastrząb, moje imię znaczy jastrząb.- znalazłam w jego oczach fascynację, to było niesamowite.- Wierzę w to, że znaczenie imienia wpływa na moje zachowania i zdolności. Więc swoją skłonność do patrzenia ludziom w oczy i czytania z nich wielu rzeczy, oraz naprawdę dobry wzrok zawdzięczam Seanit.
-Niesamowite.- cholera, on jest idealny, a bijąca od niego szczerość to kolejny plus.- Chyba czas wziąć się do pracy.- westchnął ciężko.- Ale, może masz możliwość i ochotę spotkać się wieczorem?-Zależy w jakich okolicznościach, nie mam ochoty na imprezy.- rzuciłam szybko, byłam dość zmęczona ilością zamówień i ogarnięciem całej papierkowej roboty. A do tego te cholerne studia za trzy miesiące, ugh.
-W takim razie, zapraszam o siódmej do Mulberry Garden.- kocham go po prostu, Mulberry to moja ulubiona restauracja, a klimat, który tam panuje z pewnością pomoże mi się zrelaksować.
-Czekaj przed wejściem.- spiorunował mnie swoim perfekcyjnym uśmiechem i ruszyliśmy do pracy.
***
Przez dwie godziny nie wiedziałam w co się ubrać, uważałam, że sukienka jest zbyt oficjalna, natomiast marynarka i szyte spodnie to zbyt biurowa opcja, w której Piotr, będzie mnie często widywał. Nie mogłam ubrać się na luzie, ponieważ on wygląda na osobę, która lubi ubrać się dobrze i elegancko. Po przekopaniu całej szafy i wszystkich szuflad stwierdziłam, że ołówkowa, czarna spódnica, czarne, zamszowe szpilki na grubej podeszwie i kremowa koszula, bez rękawków, oraz z kołnierzem będą idealne. Gdy skończyłam szamotaninę przed lustrem i umiejscowiłam koszulę w spódnicy, tak, aby wszystko wyglądało idealnie, nałożyłam na twarz lekki make up. Moje włosy leżały luźno na ramionach i naprawdę genialnie się prezentowały. Zbliżała się siódma, a ja nie chciałam się spóźnić, do tego pieprzone klucze leżały niewiadomo gdzie i kupę czasu zajęło mi znalezienie ich. Będąc w połowie drogi do przystanku stwierdziłam, że na pewno autobus mi uciekł, albo zaraz to zrobi, więc złapałam taksówkę.
-Proszę mnie zawieść pod Mulberry Garden!- powiedziałam wsiadając do samochodu.- Byle szybko.- Dziękowałam Bogu, że taksówkarz nie rozmawiał ze mną, nienawidzę wchodzić w interakcje z kierowcami. Nerwowo spoglądałam na zegarek, za pięć minut powinnam być na miejscu, a czeka mnie jeszcze siedem kilometrów drogi w korku. Pieprzyć Dublin. Spóźniałam się już piętnaście minut, ale w końcu z za szeregu wysokich tuj, wyłoniło się Mulberry Garden, a oparty o metalową poręcz Piotr czekał na mnie. Ubrany w czarne, wąskie spodnie, bordową marynarkę i czarną, elegancką koszulę. Kurwa, on jest taki gorący. Płacąc taksówkarzowi siedem euro, wysiadłam, z gracją i szerokim uśmiechem podeszłam do chłopaka, widziałam jak powoli pokazuje się biały rząd zębów, zza tych pełnych, malinowych warg. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam, odsuwając się widziałam jak oblizał swoje usta. Cholera jasna, całuj mnie!
Okazało się, że mieliśmy zarezerwowany stolik, przy szybie wychodzącej na oczko wodne w ogrodzie. Jeden z najlepszych stolików w restauracji. Mówiłam już, że on jest niesamowity? Powiesiłam torebkę, na skraju oparcia krzesła i już chciałam je przesunąć, ale ubiegł mnie Piotr. Tak, to stanowczo ten typ gentlemana. Zaczęłam przeglądać kartę i zainteresowało mnie garganelli z łososiem, bazylią i ziołami prowansalskimi. Szukając odpowiedniego trunku, usłyszałam głęboki głos kelnera.
-Czy mogę przyjąć zamówienie?- zapytał.
-Seanit?- pytanie, które padło z ust Piotra, było raczej prośbą o podanie dania, na które mam ochotę.
-Ja jeszcze chwilę.- rzuciłam, nie odrywając wzroku od karty.
-Proszę polędwiczki jagnięce z truflami i kaparami w sosie pinot noir, oraz butelkę Ferriera Dona Antonina Reserva Porto.- wypowiedział oficjalnym, seksownym głosem. Mam na niego taką ochotę, matko.
-Chciałabym zamówić garganelli z łososiem, bazylią i ziołami prowansalskimi oraz kawę irlandzką z po...- przeniosłam wzrok na kelnera i odebrało mi mowę. Znowu, te piwne tęczówki i źrenice, które chłonęły każdą setną sekundy spojrzenia, które moje oczy obdarowywały jego. Patrzył się na mnie, miał nijakie oczy, ale ten jego uśmiech. Uśmiechał się, jakby rozbierał mnie w swojej głowie, owszem, lubię kiedy mężczyźni patrzą się na mnie z pożądaniem, ale akurat tego typa zwyczajnie się bałam. Był przerażający. Jego spojrzenie było puste.-...dwójną whiskey.- odszedł odwracając się. W głowie miałam jedynie te palące oczy i pożądanie, które biło od niego z ogromną siłą.
II
-Wszystko w porządku Sean?- zaniepokoił się Piotr, łapiąc moją dłoń i pocierając kciukiem kostki. Poczułam się tak jak wtedy, kiedy delikatnie musnął moje knykcie przy przywitaniu.
-Jasne.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Znasz go?- kolejne pytania, które nie były mile widziane przeze mnie. Piotr, tracisz w moich oczach.
-Nie, po prostu przypomina mi mojego kuzyna z Wielkiej Brytanii.- O'Neill, od kiedy ty kłamiesz, jaki kuzyn.- Dlaczego przyjechałeś do Irlandii? Młodzi Polacy jeżdżą przecież do Londynu, na zmywak... Oczywiście nie chcę generalizować, ale dlaczego akurat Dublin i jeden z najlepszych salonów w kraju?- mistrzyni w zmienianiu tematu w akcji.
-Mam dużo większe ambicje, oraz wykształcenie.- uśmiechnął się cwaniacko. Cholera, czy to normalne, że patrzę się i wręcz ślinię na widok jego warg.
-Większe ambicje? Rozwiń myśl.- rzuciłam obojętnie, podtrzymując temat. Tak bardzo chciałam bezkarnie oglądać jego piękną twarz, nie ważnie, jak ostentacyjnie to robiłam.
-Własny interes, jakiś sklep, klinika, ale zaczyna się od niczego.- gdy skończył mówić oblizał i przygryzł dolną wargę. Kurwa, on robi to specjalnie? Chce doprowadzić mnie do szaleństwa? Pieprz się idioto.
Kątem oka zobaczyłam, że nieznajomy niesie tacę z naszym zamówieniem, starałam się znaleźć plakietkę z jego imieniem, ale nie miał jej. Spojrzałam na jego twarz, a jego oczy znalazły moje. Znowu, paliły, ale teraz miały w sobie coś, wyglądało co najmniej jak chęć pieprzenia mnie na stole, przy którym siedziałam. On był straszny. Gdy stawiał przed nami nasze talerze, mówiąc nazwy dań, miałam zamiar zapytać jak ma na imię (Chciałam usprawiedliwić się wymówką o zwracaniu się do niego w razie potrzeby, a tak naprawdę czułam silną potrzebę informacji na temat jego imienia. Nie chciałam określać go jako tajemniczego, nieznajomego), ale spostrzegłam tatuaż na jego prawej ręce, kiedy podawał moje zamówienie. "Only time will tell". Przeszedł mnie dreszcz, to chyba była moja odpowiedź, na niezadane pytanie.
Payno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz